Historia pewnej górskiej wyprawy
w obrazkach
Gesäuse 4-10.07.2004

Ödstein jakim go widzieliśmy
w dniu przyjazdu do Johnsbach
Wszyscy (jeszcze) radośni, bo to rozgrzewka pierwszego dnia Großer Buchstein Grupa Admonter Reichenstein
Jeszcze raz Großer Buchstein Grupa Hochtor (od prawej: Ödstein, Hochtor, Planspitze) Admonter Reichenstein Koniec wspinania, a więc popas... na przełęczy Jak poprzednio,
ale na ładnym tle ;)

     ...i tak upłynął wieczór i poranek, dzień pierwszy.


Poranek pięknego dnia Kasia i Ania w drodze... (Prawie wszyscy)
Pod wodospadem w drodze na Planspitze
Ani i Urszuli pierwsze walki z linami Ania i Renia nic sobie z tej drogi nie robią (pozory)
Hochtor z uciekającymi chmurami W tej scenerii zajadaliśmy
2. śniadanie tego pięknego dnia
Hochtor - trochę bliżej, ale jeszcze nie dziś... Dolina Enns... ok. 1200 pod naszymi stopami
Tam idziemy - już widać krzyż na Planspitze Großer Buchstein...
na śniadanie
Tam gdzie Kasia i Magda
była nasza stołówka
Ciężka była droga pod górę... ...i pion utrzymać nie zawsze było łatwo
Można sobie patrzeć z góry... ...ale najpierw trzeba się wdrapać Hochtor z Planspitze
...a dla nas jest ta ścieżka na dole
Hoinki(sy) na skale...
...prawie jak sosna reliktowa...
Admonter Reichenstein z Planstitze Ładne (bo fioletowe) kwiatki na szczycie Inne (różnobarwne) kwiaty na szczycie "Jutrzejsza ofiara", teraz jeszcze w słońcu skąpana
Na górze jest ładnie,
ale trzeba zejść na ziemię
Szczyt Planspitze coraz dalej i znów coraz wyżej Planspitze - płyta skalna wypchana z wnętrza ziemi przed mln. laty Spojrzenie w przyszłość - Schneeloch w drodze na Hochtor Prawie w domu
wodospad w Johnsbach

     ...i tak upłynął wieczór i poranek, dzień drugi.


Nastał poranek dnia trzeciego... ...góry, mgiełki, słońce... czyli dobrze się zapowiada Góry same zapraszają... ...a Admonetr Reichenstein
buja w obłokach
Z Buchsteinhaus roztaczają się cudne widoki, a szczególnie z... wychodka Jak widać - nie tylko ludzkie miejsce Przygotowanie do dalszej drogi - uprząż i hełm załóż! Im wyżej...
tym dalej do miasta...
Mozolna ale w sumie przyjemna droga w górę Ale niestety, szybko weszliśmy w ciężkie deszczowe chmury... Krótko na szczycie i szybko w dół po mokrych skałach Wracamy do domu przez wieczorne "Wejście do Gesäuse"

     ...i tak upłynął wieczór i poranek, dzień trzeci.

A następny poranek jakby nigdy nic... piękny i uśmiechnięty W towarzystwie malowniczego pasma Haller Mauern
(Pyhrgas, Scheiblingstein i Hexenturm)
spędziliśmy relaksacyjny dzień nad wodospadem w Mühlau i na góreczce Dörfelstein Miejscowy kot spojrzał na nas z niesmakiem: w taką pogodę łazić?
Majestatyczny Buchstein,
który poprzedniego dnia nas olał
Haller Mauern Klasyczna sosna reliktowa I dwie gwiazdy
(w cieniu, ale na ładnym tle)
Rzut oka na całe Gesäuse Krzyż na szczycie Dörfelstein
na tle grupy Hochtor
Admonetr Reichenstein z boku

     ...i tak upłynął wieczór i poranek, dzień czwarty.

W piękny poranek pewnego dnia postanowiliśmy iść wysoko bo aż na Hochtor (2369 mnpm) a błękitne niebo nam sprzyjało
Spotkaliśmy po drodze śnieg i ładne strzeliste skały Czasem szliśmy jak uwiązane gęsi a czasem... byle w górę
Zimowo-letni krajobraz i droga wprost do nieba Zaspy śnieżne i skalne organy
Szczęśliwi, bo szczyt już widać choć jeszcze wiele przeszkód czeka Dla osłody spojrzenie na Ödstein i na Hochtor, na który...
...nie tak prosto, bo po śniegu i w upale No, przeszkody już pokonane i przed nami ostatni odcinek pięknej wspinaczki Sternstunde
pod krzyżem na Hochtorze
Ödstein, Admonter Reichenstein...
i druga część naszej ekipy!
Zejście wzdłuż grani do schroniska ale wzrok ciągle jeszcze powracał od pięknego szczytu My jeszcze wysoko,
a schronisko już w dole widać
bo zejście jest dość strome ale w sumie przyjemne...
więc Magda się opala

     ...i tak upłynął wieczór i poranek, dzień piąty.

Piątkowy poranek powitał nas przepiękną tęczą i lekkim, prawie wiosennym deszczem więc góry "zadymiły" Ale niestety deszczyk zamienił się w obfity deszcz a mgiełka ...
Więc z gór pozostały nici
i wybraliśmy się do Seckau
i nad jezioro Ingeringsee
A wieczorem...
SOLO
i wieczorne podziwianie Johnsbach
Piękne za szybko się kończy...
więc i my udaliśmy się w do domu przez Mariazell i Annaberg
Pożegnało nas słońce spoza rozpływających się chmur

     ...i tak upłynął wieczór i poranek, dzień szósty.
A potem wróciliśmy i odpoczęliśmy po całym trudzie, który podjęliśmy...



      Czyli... do następnego razu!


      xah




Napisz: xah@adres.pl • • Strona główna